• Index
  •  » Newsy
  •  » RECENZJA PRZERÓBKI: Back Into Hell (by ImCezary)

#1 2011-07-08 14:03:21

 Spawacz

Recenzent Samozwaniec

2349099
Call me!
Zarejestrowany: 2011-07-08
Posty: 189
Punktów :   
WWW

RECENZJA PRZERÓBKI: Back Into Hell (by ImCezary)

Recenzja jest napisana częściowo - tak, jak została ukazana na YouTubie. UWAGA: "+ fav" oznacza dodanie do ulubionych.

Part 1

Tu widać, że dopiero co zaczynaliście pracę z dubbingiem i w ogóle z filmem. Bardzo duże wpływy WORMS Strike Force, pierwsze sceny od razu skojarzyłem z twoim pierwszym serialem. No cóż, co do muzy przyczepić się nie mogę. No dobra, w pierwszej scenie zdziwiło mnie to, że dałeś zaledwie kilka sekund Def Lepparda, a potem od razu przełączenie na Scorpionsów. Choć ta pierwsza nuta nadała fajnego klimatu. No i dubbing - nie powiem, wyszedł zawaliście. Ale tak, mogę się tu przyczepić do jednego. Rozumiem, że to były wasze początki z podstawianiem własnego głosu, dlatego mogę trochę ulżyć. Chodzi mi o jąkanie się niektórych postaci, a dokładniej o Rooneya i kilku żołnierzy, którym głos podstawiał imcezary. Na przykład, jest kwestia, kiedy Rooney mówi: "Właściwie to... tak. Czy mógłbym się dowiedzieć,... gdzie jest wasze... dowództwo?" W sumie to wyszłoby tak samo, kiedy dubber próbowałby mówić na pamięć, ale zapominał tekstu i patrzył kątem oka w kartkę z własną kwestią. Ale z drugiej strony tego się spodziewałem, od razu nie miałem dobrych przeczuć, co do profesjonalnego dubbingu w Back Into Hell. W końcu to ten pierwszy raz, więc będę trochę darował. A, no i jeszcze jedna rzecz, żołnierza, któremu dubbing podstawiał HunterTanks, ledwo co usłyszeć i zrozumieć można xD
Montaż - do niego nie ma się co czepiać. To zaledwie pierwsze 5 minut filmu. Nie było tutaj takich scen dobrze zmontowanych, ani źle. Nie ma co tu komentować w 1 parcie, więc za niego dam:

5-/5.

Part 2

Jest już o wiele lepiej, szczególnie dubbingowo. Koniec błędów z pierwszego partu, choć pojawia się nowy - każda postać ma bardzo dobrą jakość mowy, ale jedynie Sam ma nie najlepszą. Mówi, jakby był w bagażniku samochodowym. Dialogi są konkretne i o to chodzi: nie można się w ogóle zanudzić przez nie. Może to zasługa perfekcyjnie dobranej pierwszej nuty Guns 'N Roses. Świetnie wpasował się na początku, w spokojną rozmowę, a potem w ostry trening żołnierzy. Akurat okazało się w nich, że główni bohaterzy to najlepsi strzelcy ze wszystkich, a pozostali są, lekko mówiąc, słabsi od nich. W scenie drugiej, z Nirvaną nie spodobał mi się efekt, kiedy leciał generał na spadochronie. Wyglądało to tak, jakby było trzęsienie ziemi. Ale dalej jest już tylko lepiej. Muza była bardzo dobrze dobrana. Dialogi przez cały czas konkretne i bez ogródek. A w Rooneyu spodobała mi się ta jego obojętność do wszystkiego i zupełne niezainteresowanie pozostałymi (szczególnie Samem). Dobrze wpasowane były też gesty i miny robali - na przykład w momencie, kiedy Sam pytał upierdliwie o różne rzeczy Rooneya, a on był wściekły. To wszystko. Nie ma co tu recenzować, 2 part wyszedł o wiele lepiej od pierwszego, więc dam

5/5.

Part 3

Szczerze, to film można oglądać od tego partu. Tu widać już naprawdę dbanie autora o każdy szczegół. Jest o wiele lepiej niż w poprzednich 10 minutach - perfekcyjny montaż, świetnie dobrana muza, bardzo dobry dubbing i inne. Pierwsze sekundy wciągnęły mnie od razu. Dio dobrany naprawdę nieźle, dodawał klimatu w momencie, kiedy bohaterzy lecieli na spadochronach. No i walka. Spodobał mi się tutaj realizm - z drużyny Eddy`ego zginęło 3 ludzi, nie byli jacyś nieśmiertelni. W następnej scenie E.S. Posthumus był tylko takim podkładem, nie dawał jakiegoś klimatu do sceny, ale też nie przeszkadzał. Pamiętam, że ktoś się przywalił o wulgaryzmy, moim zdaniem nadawały one dramatyzm. Na prawdziwej wojnie człowiek by przeklinał przez cały czas: w ten sposób by się wyżywał na wszystkie błędy, które popełnia. A postać Sama jest dobrze wykreowana, zachowuje się jak typowy nastolatek, którego nie obchodzi za bardzo okrucieństwo wojny i próbuje przemówić do rozsądku Rooney`owi. Czuć było w tej scenie wiele emocji. W kolejnej scenie były lekkie problemy z muzą. "Ekhart" nie pasował stylistycznie do sceny. Był nieco za spokojny, a tutaj trzeba było nuty, która miałaby wydźwięk jakby wojskowy - można by tu pokusić się o jakiś soundtrack, np. z filmu "The Rock". Poza tym jest dobrze.

5/5 + fav.

Part 4

Do tego partu nie mam słów. Arcydzieło. Nie ma w tych 7 minutach słabych momentów. Muzyka dobrana zajebiście, montaż rozwala na kawałeczki. Te trzy sceny są zupełnie poważne, wszystko podkreślały utwory. Poważne "Unstoppable" E.S. Posthumus, tajemnicze "Overburdened" Disturbed oraz smutne "Remember Yesterday" HammerFall. W pierwszej scenie była pokazana ciekawa taktyka Sama i Rooneya. W drugiej tak samo, ale była już normalna bitwa, ale w ogóle nie nużąca. Ostatecznie szale przechyliły się na stronę Rusków, gdy Sam mocno dostał. Wycofali się do jakiegoś obozu. I tam, scena najsmutniejsza w całym BIH. Dramatyczne słowa Sama, rozpaczliwe dialogi Rooneya, piękna muzyka, no i efektowna śmierć 15-latka... Tego nie da się opisać. Pan imcezary naprawdę mnie zaskoczył. Niby takie normalne jak na niego, a jednak - świetne. Co tu mogę mówić. Najlepsze trzy sceny w całym filmie. Żeby się przekonać, czy tak jest, trzeba je po prostu obejrzeć. Komentarze nic tu nie wyrażą...

6/5 + fav.

Part 5

Czyli ostatnia część, na którą czekaliśmy dość długi czas. I powiem tak - było warto.
Muza od razu zwiastowała coś wielkiego. Mimo, że "The Final Solution" trwa zaledwie kilka sekund, dobrze podkreślił czekanie na zakończenie. No i zupełnie poważne dialogi Rooneya. To jest coś! Potem jest już tylko lepiej. Rozkazy Dimitrija i nagłe pokazanie się głównego bohatera. I ta walka - efekty były świetne, muza oczywiście dobrana perfekcyjnie. Te próby ucieczki Dimitrija czy niespodziewana śmierć Eddy`ego... ZAJEBIŚCIE! I ostatnie dialogi przed śmiercią też były świetne. Kiedy Rooney pytał się Dimitrija, czy jest przygotowany na śmierć, ten odpowiada, czy to on jest przygotowany na śmierć. I tak dochodzimy do momentu, za którego krytykę imcezary chętnie by mnie udusił (xD). Śmierć Rooneya była nieco przydługa, na siłę pan autor chciał doprowadzić do końca "Coat of Arms". To było moje uczucie za pierwszym razem, ale jak obejrzałem całą walkę drugi raz, to już nie wydawało się to takie naciągane. Ale mimo to niesmak jest po tej epickiej śmierci Rooneya. Oprócz tego nie mam się co czepiać. Następna, ostatnia już scena. Wspomnienia generała po roku. Jego słowa i retrospekcja z życia Rooneya... naprawdę wyszło to przygnębiająco. Piękne zakończenia tej jakże udanej pełnometrażówki...

5/5 + fav.


There's no hope for me in sight.

Offline

 
  • Index
  •  » Newsy
  •  » RECENZJA PRZERÓBKI: Back Into Hell (by ImCezary)
Copyright 2017 jaros218 & Spawacz & Ziomaletto

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
rppc.pl hubba.pl Trzęsacz domki