Spawacz Reviews

Co dziś zrecenzujemy?


#1 2017-02-27 18:29:23

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

Trochę zwolniłem tempo wstawiania recenzji, ale z drugiej strony nie chcę spowodować przesytu moimi recenzjami. Czas na drugą część recenzenckiej (WTF?!) trylogii ostatnich płyt Death Angel. Ponadto dziś bez narratora, bo poprzedni stracił pracę i szukam nowego. Enjoy!

http://www.magazyngitarzysta.pl/images/media4i/7/70/709/DeathAngelTheDreamCallsforBlood.jpg
Death Angel - The Dream Calls For Blood

Gatunek: Thrash Metal
Rok wydania: 2013
Wytwórnia: Nuclear Blast Records
Producent: Jason Suecof
Skład:
Mark Osegueda - wokale
Rob Castevany - gitara prowadząca
Ted Aguilar - gitara rytmiczna
Will Caroll - perkusja
Damien Sisson - gitara basowa

Thrash metal w ostatnich latach zyskuje na popularności. Wydawałoby się, że zespoły, które utworzyły gatunek - Metallica, Slayer, Megadeth i ewentualnie Anthrax - same go uśmiercą. W latach 90' nastąpił dziwny trend na łagodzenie brzmienia, a niektóre zespoły thrashowe zawiesiły działalność. Powiedzmy sobie wprost, Testament ratował thrash przed śmiercią naturalną, bez względu na to czy komuś The Gathering się podobał czy nie. W końcu jednak nadeszło nowe millenium, które dla thrashu zaczęło powrotem mniej znanych legend - oto na festiwalu Thrash of the Titans (w 2001) na scenie pojawiły się m. in. reaktywowane Exodus i Death Angel. To było jasne, że te dwa zespoły po tak długim czasie powinny coś nagrać.

I tak jak Tempo of the Damned był wyśmienity i przywrócił modę na staromodny thrash, tak The Art of Dying był kiepski na całej linii. The Devil Incarnate, Prophecy i Thrown To The Wolves to za mało, by nazywać ten drugi album powrotem Death Angel z prawdziwego zdarzenia. Sytuacji nie poprawił przeciętny, choć znacznie lepszy od TAoD, Killing Season. Jest to też pierwszy album, w którym zespół zdecydował się obniżyć strojenie gitar, co po dziś dzień stanowi główną bolączkę zespołu. Dopiero Relentless Retribution (i to po dobrym liftingu, jak dobrze pamiętacie recenzję tamtej płyty) okazał się bardzo dobrą płytą, mimo dwóch bardzo słabych ballad. Teraz naturalną koleją rzeczy stała się moja konfrontacja z następcą RR - The Dream Calls For Blood. Tak jak dwie poprzednie płyty, także i ta jest w strojeniu Eb, więc już przed samą recenzją podwyższyłem jej tonację do E. Przejdźmy zatem do thrashowych smakowitości, jakie zaserwowali nam panowie z Death Angel na The Dream Calls For Blood.

[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=4K2BDIWDAWc[/video]

Jest to prawie 45 minut muzyki (niecałe 50 w wersji limitowanej z nawet udanym coverem Black Sabbath), które to nie dłużą się w nieskończoność. Płyta jest zdecydowanie lepsza od (i tak bardzo dobrego) poprzednika, gdzie tam słabe utwory były okropnie długie. Tutaj słabych wałków... nie ma. Z początku nie chciały mi wejść Succubus i Caster of Shame, jednak po kilku kolejnych odsłuchach te wałki sporo u mnie zyskały. Ratują je wokale (a jakże!), świetne sola (ostatnie solo w tym drugim jest wyjątkowo zajebiste) i nawet jak w którymś momencie zespół wyjedzie z jakąś zagrywką, która nijak nie pasuje do całości, to po chwili i tak rehabilitują się zajebistym momentem, po którym czuję się totalnie poskładany.

Reszta płyty to już same... Ekhm, "hity". Wystarczy spojrzeć na pierwszy utwór zwany Left For Dead (są tu fani tego klasyka Valve? ). Spokojne, nastrojowe i nieco niepokojące intro po zaledwie 25 sekundach zmienia się w morderczą galopadę riffów i solówek wychodzących z obowiązkowym zwolnieniem w środku utworu. Szczególnie miecie dykcja wokalisty, który z w zwrotkach wyrzuca z siebie tekst z gracją Mille'a Petrozzy. Klasyczna rzecz, która ma kopać tyłki i sprawdza się w swojej misji doskonale. Równie klasyczna może być mieszanka thrash i groove metalu w postaci Son of the Morning. Co w tym utworze się dzieje, ciężko opisać. Mamy mocarny wstęp, gitarzyści płynnie przechodzą z jednego rwanego riffu na drugi, a wokale Marka Oseguedy to już klasa sama w sobie. Utwór tytułowy rozpoczyna się metalową wariacją na temat Imperialnego Marszu z Gwiezdnych Wojen, by w zwrotkach zarzucić piąty bieg, a potem zaskakiwać co chwila zmianami tempa. Można odczuć wrażenie, że gitarzystom płoną struny pod palcami, szczególnie w zwrotkach. Czy muszę dodawać, że solówki są zajebiste?

Taki Empty to pokaz wyśmienitych solówek i miejsce na to, by Will Caroll zaszalał na swoim zestawie. A i tak najlepszy jest moment, gdy zespół przestaje grać, a na pierwszy plan wychodzi gitara basowa Damiena Sissona. Nie jest to nic wyjątkowego, ale po tym, jak na niewyrazistość tego instrumentu cierpiała poprzedniczka, taki zabieg niewątpliwie cieszy. Execution/Don't Save Me zaczyna się niemal niczym połączenie Blackened, Fight Fire With Fire i Battery Metalliki - spokojny wstęp na gitarach akustycznych z solówką to tylko cisza przed burzą, bowiem tak samo jak w wymienionych wyżej utworach po minucie rozpętuje się armageddon, chociaż już przy pierwszej zwrotce zespół zwalnia... by przy pojedynku solówek przywrócić pełną prędkość. Myśleliście, że The Dream Calls For Blood to tylko pusty napierdol? Cóż, nic bardziej mylnego. Detonate, mimo zawarcia typowego dla zespołu galopad na sterydach, zaskakuje trochę stylizowanym na symfonię intrem, a także ponownie żonglowaniem szybkim i średnim tempem oraz nieprawdopodobnie wysokimi zaśpiewami Marka pod koniec niczym u... Roba Halforda.

Takich małych niespodzianek jest jeszcze kilka. Jedną z nich zawiera Fallen, który mimo tego, że zapowiada się na kolejny thrash metalowy cios w twarz, wyjeżdża w zwrotkach z połamaną perkusją - jakby idealnie uciętą nożyczkami - i nowoczesnym, choć nie powodującym białej gorączki refrenem. Z kolei ostatni utwór o nazwie Territorial Instinct (Bloodlust) jest dość epicki jak na koniec. Szybkie jest tylko ostatnie półtora minuty wałka. Wstęp rodem z The Call of Cthulhu po minucie przeradza się w jeden wielki popis solowy Roba Cavestany (z początku średnich tempach, a gdzieś od około 5 minuty w szybszych). Nawet Mark nie ma tu wielkiego pola do popisu, stąd też jego wokal wyraźnie tu... "łagodnieje" i daje się poznać od tej "melodyjniejszej" strony. I to jest chyba jedno z najlepszych zakończeń albumów tego kwintetu, razem z Where They Lay z Relentless Retribution i Fallen Asleep z Act III.

Taki jest w skrócie The Dream Calls For Blood. Tym razem zespół podnosi poprzeczkę i serwuje nam zestaw 10 utworów reprezentujących staroszkolny thrash z drobnym powiewem świeżości. Rok wcześniej Overkill pokazał klasę swoim The Electric Age, za to 2013 należał zdecydowanie do Death Angel. Chociaż kiedy jedyną konkurencją w tym samym roku jest jedynie przeciętne VI i dobre Feast...
Gdybym miał porównać recenzowany tutaj wytwór do starych płyt, mogłaby spokojnie konkurować z The Ultra-Violence czy Act III. Nowoczesne zagrywki nie denerwują, a stare nie nużą. Thrash żyje i The Dream Calls For Blood pokazuje, że ma się świetnie.

Ocena płyty:

9/10

Lista utworów:
1. Left For Dead
2. Son of the Morning
3. Fallen
4. The Dream Calls For Blood
5. Succubus
6. Execution/Don't Save Me
7. Caster of Shame
8. Detonate
9. Empty
10. Territorial Instinct (Bloodlust)

Ostatnio edytowany przez Ziomaletto (2017-10-02 10:16:19)


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#2 2017-03-02 16:39:19

 Spawacz

Recenzent Samozwaniec

2349099
Call me!
Zarejestrowany: 2011-07-08
Posty: 189
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

Podbijam temat, bo forum nie wyłapuje, że nowy twór :v

Dobra recka! Zdecydowanie zachęca do posłuchania albumu. Jak tak sobie porównuję te Twoje najnowsze recenzje z tymi najstarszymi sprzed lat to widzę przede wszystkim zmianę w słownictwie. Czasem układają Ci się naprawdę interesujące myśli, jak np. "Można odczuć wrażenie, że gitarzyście płoną struny pod palcami."

Dobrze też słyszeć jak Death Angel rozgramia scenę thrashową obecnie - praktycznie od zawsze był w cieniu takich zespołów jak (podobny nazwą) Dark Angel czy Exodus, a teraz ma swoje pięć minut


There's no hope for me in sight.

Offline

 

#3 2017-03-02 16:49:33

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

Spawacz napisał:

Dobra recka! Zdecydowanie zachęca do posłuchania albumu. Jak tak sobie porównuję te Twoje najnowsze recenzje z tymi najstarszymi sprzed lat to widzę przede wszystkim zmianę w słownictwie. Czasem układają Ci się naprawdę interesujące myśli, jak np. "Można odczuć wrażenie, że gitarzyście płoną struny pod palcami."

Lata pisania i czytania innych recek zrobiły swoje. Tak czy siak, dziękuję za te miłe słowa, czuję się zmotywowany do pisania kolejnych recenzji na równie wysokim poziomie, co powyższa płyta.

Dobrze też słyszeć jak Death Angel rozgramia scenę thrashową obecnie - praktycznie od zawsze był w cieniu takich zespołów jak (podobny nazwą) Dark Angel czy Exodus, a teraz ma swoje pięć minut

Fakt, ostatnio biorą spotlight dla siebie. Coś mi mówi, że to też zasługa kawałka Lost - mnie osobiście nie powalił, no ale słyszałem gorsze ballady/półballady. Choć mnie powrót do formy sprzed zawieszenia działalności bardzo cieszy, bo niestety The Art of Dying obok takiego "Tempo..." to nawet nie stało.

Ostatnio edytowany przez Ziomaletto (2017-03-02 16:49:57)


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#4 2017-03-02 17:31:54

FrostMetalStudio

Małpa-filozof

Zarejestrowany: 2015-02-01
Posty: 201
Punktów :   

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

Płyta jest lepsza od (...) poprzednika, gdzie tam słabe utwory były okropnie długie.

To jedyne zdanie, z jakim się zgadzam w tej recenzji. Płyta jest dobra, ma swoje momenty jak riff zwrotkowy w tytułowym utworze, ale całość wcale nie jest taka rewelacyjna. Wstęp do "Detonate" stara się być epicki, a brzmi jak biedna wersja jakiegoś zespołu grającego symfoniczny metal. Territorial Instinct, tytułowy, Left For Dead i Son of the Morning najbardziej mi się podobają. Ode mnie 7/10, bo nawet w podwyższonej tonacji brakuje mi czegoś na te Twoje 9. Zwłaszcza że ta płyta rewolucyjna to nie jest.

Ostatnio edytowany przez FrostMetalStudio (2017-04-15 11:13:25)

Offline

 

#5 2017-03-02 18:16:07

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

FrostMetalStudio napisał:

Płyta jest lepsza od (...) poprzednika, gdzie tam słabe utwory były okropnie długie.

To jedyne zdanie, z jakim się zgadzam w tej recenzji. Płyta jest dobra, ma swoje momenty jak riff zwrotkowy w tytułowym utworze, ale całość wcale nie jest taka rewelacyjna. Wstęp do "Detonate" stara się być epicki, a brzmi jak biedna wersja jakiegoś zespołu grającego symfoniczny metal. Territorial Instinct, tytułowy, Left For Dead i Son of the Mornimg najbardziej mi się podobają. Ode mnie 7/10, bo nawet w podwyższonej tonacji brakuje mi czegoś na te Twoje 9. Zwłaszcza że ta płyta rewolucyjna to nie jest.

Patrząc na to, ile w ostatnich latach wychodzi zajebistych płyt thrashowych, to i tak mam dość surowe kryteria xD
Dobra, u mnie każda płyta thrashowa, która mi się podobała dostaje 8. Bo tak.


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#6 2017-03-14 07:36:43

FrostMetalStudio

Małpa-filozof

Zarejestrowany: 2015-02-01
Posty: 201
Punktów :   

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

Ziomaletto napisał:

Dobra, u mnie każda płyta thrashowa, która mi się podobała dostaje 8. Bo tak.

I jak mam traktować Twoje recenzje poważnie ?

Offline

 

#7 2017-03-14 19:22:40

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja: Death Angel - The Dream Calls For Blood (2013)

FrostMetalStudio napisał:

Ziomaletto napisał:

Dobra, u mnie każda płyta thrashowa, która mi się podobała dostaje 8. Bo tak.

I jak mam traktować Twoje recenzje poważnie ?

A po jaki wał brać czyjeś recenzje na poważnie? To przeca tylko wyrażenie własnej opinii, z ewentualnym poleceniem zapoznania się z nim, bądź stwierdzenia, że nie warto tracić na to czasu. Gdybym miał się sugerować opiniami ludu, to bym tylko nerwy marnował na te wszystkie super-duper-hiper straszne horrory czy Igrzyska Smierci i inne Niezgodne. Dzięki, ale wolę oryginalne Martwe Zło i klasykę kina akcji lat 80' i początku lat 90'.


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 
Copyright 2017 jaros218 & Spawacz & Ziomaletto

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Majoitus Oman worldhotels-in światłowód Sucha Beskidzka masaże Ciechocinek