• Index
  •  » Newsy
  •  » Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

#1 2017-02-15 19:07:16

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Witam ponownie na głównej! Recenzji tej płyty nie mogło zabraknąć, więc nie owijajmy w bawełnę i zaczynajmy!

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/1/15/Overkill_-_The_Grinding_Wheel.jpg

Overkill - The Grinding Wheel

Rok wydania:
2017
Gatunek: Thrash Metal, Heavy Metal
Wytwórnia: Nuclear Blast Records
Producent: Andy Sneap
Skład:
Bobby "Blitz" Ellsworth - wokale
D.D. Verni - gitara basowa
Dave Linsk - gitary
Derek "The Skull" Tailer - gitary
Ron Lipnicki - perkusja

Moje pierwsze spotkanie z Overkillem nastąpiło jakieś dwa lata temu. Ci, co dobrze znają historię tego forum z pewnością pamiętają, że to było przy okazji recenzji płyty Ironbound - bodaj ostatnią przed porzuceniem tego żmudnego zawodu z powodu braku pomysłu na kolejne recki i braku chęci na pisanie takowych. Od tamtego momentu minął szmat czasu i w życiu (nie tylko moim, ale i naszego forum) wiele zmieniło. Średnie Immortalized Disturbeda natchnęło mnie ponownie do recenzowania muzyki, którą sam osobiście darzę szczerą miłością (ale jeśli jakiś lubiany przeze zespół wydaje niesłuchalne gówno, to nie wcale nie zamierzam bawić się w eufenizmy). Poznałem całą masę kapel thrash metalowych/heavy metalowych/hard rockowych.

Jednak wraz z 2016 rokiem przyszła myśl "Hmmm, minęły dwa lata od premiery ostatniej płyty Overkilla, może warto by tak coś wydać?" Niestety sam Overkill postanowił mi zrobić psikusa i przesunąć premierę płyty The Grinding Wheel z listopada 2016 na luty 2017. Alright, niech im będzie, poczekałbym nawet do końca maja (miałbym z deka więcej czasu na słuchanie płyt). The Grinding Wheel wreszcie się ukazało i teraz jest to dobry moment, by skonfrontować swoje oczekiwania z rzeczywistością.

I przyznam, że po pierwszych przesłuchaniach płyta mnie nie zwaliła z nóg. Nie czułem tego samego, co po przesłuchaniu Ironbound czy The Electric Age. Nie zostałem powalony na kolana, mój tyłek nie został skopany (a przynajmniej nie tak, jak sobie tego życzyłem). W dodatku moje rozczarowanie spotęgował mój nienajlepszy stan zdrowotny, przez co słuchanie płyty nie miało nic wspólnego z robieniem rozpierduchy wokół. Gdybym już wtedy wziął się za recenzowanie tej płyty, to czytalibyście teraz same żale i biadolenie, "jaki to nowy Overkill jest do dupy". Czytalibyście, gdybym nie doszedł do prostego wniosku - powinienem dać The Grinding Wheel kolejną szansę.

Walczyłem z nią kilka dni i kilka wieczorów, męczyłem ją dziesiątki razy, odstawiłem inne płyty, anulowałem pisanie recenzji "ostatniego" Ghost Recona, odpuściłem oglądanie filmów (wait, ja i tak mało ich oglądam!). Wszystko zrobiłem po to, by dziś - po prawie tygodniu ciężkich walk z nowym wydawnictwem thrashmetalowców z New Jersey pod przewodnictwem Bobby'ego "Blitza" Ellswortha i D.D. Verniego - stwierdzić, że nowa płyta Overkilla jest... ZAJEBISTA!

Niestety nawet teraz dostrzegam pewne wady - pierwszą z nich jest utwór Our Finest Hour. Tak jak przed premierą uznałem ten kawałek za średni, tak podczas kolejnych przesłuchań wnerwia mnie coraz mocniej. Darowałbym kopiowanie riffów z Electric Rattlesnake, gdyby nie fakt, że to kopiowanie jest po prostu nieudolne. Zwrotki, przejścia i refreny są po prostu słabe, gra Rona Lipnickiego jest tu monotonna, a śpiew Blitza zahacza o autoparodię. Jedynie solówka ratuje ten utwór, ale świetnie zapowiadający się lead zostaje natychmiast ucięty przed powtarzaniem tego okropnego refrenu.

Inną wpadkę, choć zdecydowanie mniejszą, Overkill zaliczył przy wieńczącym całość utworze tytułowym. Miało być epicko, powinno wywalać z buciorów, a wyszło tylko dobrze. Utwór dzieli się na trzy części - wolną, szybką i finałem odgrywanym z orkiestrą. Każda z nich ma swoje mankamenty - w wolniejszej są to trochę przesadzone wokale (te krzyki by lepiej pasowały Mille'owi Petrozzie albo Zetro niżeli Blitzowi), w szybszej leady są natychmiast ucinane (co z tego, że są świetne, skoro nawet nie mogę się na nich skupić, bo zaraz wchodzi wokal i kolejne solo?), a część orkiestralna jest po prostu nieciekawa. Na mocny plus wyróżnia się basowa solówka D.D. Verniego po drugiej części czy mocarny riff w czwartej minucie. Jedno jest pewne, to nie jest killer, do którego przyzwyczaiły nas Ironbound (The SRC) i The Electric Age (Good Night).

Na szczęście reszta płyty zostawia nadrabia poziom w przedbiegach. Absolutnie podoba mi się to, jak poprawiła się produkcja w stosunku do poprzednika - miks nie jest już tak przesadzony i nie wpisuje się w politykę "Loudness War", jak w przypadku White Devil Armory. Zresztą, spojrzenie na nazwisko Andy'ego Sneapa jako producenta sprawiło, że byłem pewny tego, iż produkcji spieprzyć się nie da. Natomiast jeśli chodzi o Bobby'ego "Blitza" Ellswortha, to mogę z dumą powiedzieć, że ten gość jest w najlepszej formie od wielu lat. To co wyprawia ten facet w Mean, Green, Killing Machine, Goddamn Trouble czy The Long Road... A sądziłem, że lepiej niż na White Death Armory się nie da (wówczas Blitz wyciskał z siebie siódme poty przy Pig czy Armorist). Ale reszta zespołu wcale nie spoczywa na laurach - Dave Linsk i Derek Tailer wciąż wymiatają na wiosłach że aż ciary po plecach przechodzą całymi stadami. Ron Lipnicki ponownie szaleje na podwójnej stopie i reszcie zestawu kiedy tylko trzeba, ale czasami należy też zwalniać i wówczas też potrafi grać porywająco. D.D. Verni to basista z doświadczeniem i dobrze wie, jak grać, by nie wstydzić się podbijania partii basowych na pierwszy plan.

Po internecie krążą opinie, jakoby The Grinding Wheel to bardziej heavy niż thrash. Heavy metalu jest tu z pewnością sporo, o czym świadczą kawałki Shine On (który to jednak przywodzi mi bardziej hard rock niż coś priesto-/maideno-podobnego), Come Heavy (gdyby nie te melodyjki, to mógłby to być hit na miarę Black Daze) czy The Grinding Wheel. Stanowią one jednak mniejszość, bowiem lwia część płyty to wciąż thrashowe łojenie, z jakiego dobrze znamy Overkilla. Po usłyszeniu The Long Road, The Wheel, Goddamn Trouble czy w końcu Red, White And Blue nie ma mowy, by pomylić ten zespół z kimś innym. Choć płyta jest inna od rewelacyjnych poprzedniczek, to wciąż jest to ten sam Overkill. Nawet jeśli jest to kawałek o średnim tempie jak Mean, Green, Killing Machine (genialny otwieracz, swoją drogą) to jednak słychać, że mamy do czynienia z Overkillem, a nie z jakimś Anthraxem czy (nie daj Boże) z Metalliką.

Choć po pierwszych odsłuchach płyta rozczarowuje jako album Overkilla, tak zyskuje przy kolejnych przesłuchaniach. Jako niby coś nowego, ale w starym, dobrze znanym i lubianym opakowaniu. A co najważniejsze, jest to rozpoznawalne opakowanie. Nie mamy tu wcale do czynienia z zachowawczą zawartością, jak na ostatnim Kreatorze (lubię Gods of Violence, ale to po prostu Phantom Antichrist, Vol. 2, OK?). Zespół chyba podejrzewał, że za czwartym razem formuła się sprzeda (pomijając fakt, że The Electric Age to tylko kontynuacja pomysłów z Ironbound) i musieli wymyśleć coś nowego. I tak mamy The Grinding Wheel - będące bardziej "heavy" niż dotychczas, ale to wciąż dobrze znany fanom Overkilla thrash. The Grinding Wheel pokazuje, kto rozdaje karty w amerykańskim thrashu. Pozostaje śpiewać chórem "Mean, green, killing MACHINE!" i czekać na koncerty.

Ocena płyty:

9/10

Lista utworów:

1. Mean, Green, Killing Machine
2. Goddamn Trouble
3. Our Finest Hour
4. Shine On
5. The Long Road
6. Let's All Go To Hades
7. Come Heavy
8. Red, White And Blue
9. The Wheel
10. The Grinding Wheel

Our Finest Hour:
https://youtu.be/ElxZ1oz9A68
Mean, Green, Killing Machine:
https://youtu.be/5tN-70ESO3A
Goddamn Trouble:
https://youtu.be/GSbgxG-jLMU
Shine On:
https://youtu.be/_U0g9AsieWY

PS. Już miałem się pochwalić, że moja recenzja jest pierwszą z tych polskich, ale już ktoś mnie uprzedził.

Ostatnio edytowany przez Ziomaletto (2017-04-09 10:16:42)


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#2 2017-02-15 20:53:45

FrostMetalStudio

Małpa-filozof

Zarejestrowany: 2015-02-01
Posty: 201
Punktów :   

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Legitna recenzja, herr Ziomaletto. Więcej, prosimy!

Co do płyty, to nawet wzięło mnie na przesłuchanie jej (choć starego Overkila nie lubię) i to naprawdę solidna pozycja. Wezmę się za płyty z ostatnich dwóch dekad, skoro te trzy ostatnie tak wychwalasz. Podoba mi się produkcja (basy z przodu zawsze na propsie), riffowanie, sola, wokal pana Blitza (rozwala mnie ten jego lichy wąsik ) zdecydowanie lepszy niż na płytach z lat 80'-90'. Moja ocena to 8/10 i jestem ciekaw, czy jeszcze coś panowie nagrają.

Offline

 

#3 2017-02-16 11:57:03

 Spawacz

Recenzent Samozwaniec

2349099
Call me!
Zarejestrowany: 2011-07-08
Posty: 189
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Porządna recka nie zgodziłbym się może tylko co do opinii względem "Our Finest Hour", ale dobra, słuchałem tego albumu tylko raz, więc być moze z czasem by mi zbrzydło :v

Ja to Ci generalnie polecam przesłuchiwać album kilka dobrych razy przed wydaniem opinii. Dla mnie minimum to takie 4, 5 razy. Pierwsze wrażenie może być mylne, jak sam już zauważyłeś przy okazji The Grinding Wheel. Choć dla mnie po pierwszym przesłuchaniu już się wydaje naprawdę dobrym albumem. Osobiście bardziej przepadam za "ironboundowym" Overkillem niż tym z lat 80', gdzie serio grali bardziej heavy niż thrash ._.


There's no hope for me in sight.

Offline

 

#4 2017-02-16 12:53:39

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Spawacz napisał:

Ja to Ci generalnie polecam przesłuchiwać album kilka dobrych razy przed wydaniem opinii. Dla mnie minimum to takie 4, 5 razy. Pierwsze wrażenie może być mylne, jak sam już zauważyłeś przy okazji The Grinding Wheel.

Zgoda całkowita. Nie ma sensu pochopnie podchodzić do muzyki.

FrostMetalStudio napisał:

wokal pana Blitza (rozwala mnie ten jego lichy wąsik ) zdecydowanie lepszy niż na płytach z lat 80'-90'.

Wokal jest ten sam. Po prostu głos mu się polepszył z wiekiem, jak u Chucka Billy'ego czy Dave'a Mustaine'a.

Ostatnio edytowany przez Ziomaletto (2017-02-19 18:53:24)


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#5 2017-02-24 19:48:45

FrostMetalStudio

Małpa-filozof

Zarejestrowany: 2015-02-01
Posty: 201
Punktów :   

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Po prostu głos mu się polepszył z wiekiem, jak u Chucka Billy'ego czy Dave'a Mustaine'a.

ŻE CO PROSZĘ?

Jeśli to jest lepsze od tego, to zaczynam tracić wiarę w Twój słuch .

Offline

 

#6 2017-02-24 22:57:24

 Spawacz

Recenzent Samozwaniec

2349099
Call me!
Zarejestrowany: 2011-07-08
Posty: 189
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Rudy to akurat od zawsze miał kiepski głos, więc nie rozumiem o co szum


There's no hope for me in sight.

Offline

 

#7 2017-02-25 12:19:23

 Ziomaletto

Hiszpańska Inkwizycja

Skąd: Łomża!
Zarejestrowany: 2013-12-29
Posty: 359
Punktów :   
WWW

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Spawacz napisał:

Rudy to akurat od zawsze miał kiepski głos, więc nie rozumiem o co szum

W tym, że teraz na studyjnych płytach ma lepszy głos niż na starszych.

Koncerty, jak koncerty, ale na żywo większość wokalistów wypada blado w porównaniu do studyjnych wydawnictw (np. Tom Araya albo James Hetfield).

Ostatnio edytowany przez Ziomaletto (2017-02-25 12:21:29)


Optymista wierzy, że żyjemy w najlepszym ze światów. Pesymista obawia się, że może to być prawdą. ~ James Branch Cabell, The Silver Stallion
Wbijajcie na Tuby: https://www.youtube.com/user/Ziomaletto

Offline

 

#8 2017-03-01 21:11:33

FrostMetalStudio

Małpa-filozof

Zarejestrowany: 2015-02-01
Posty: 201
Punktów :   

Re: Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)

Ziomaletto napisał:

Spawacz napisał:

Rudy to akurat od zawsze miał kiepski głos, więc nie rozumiem o co szum

W tym, że teraz na studyjnych płytach ma lepszy głos niż na starszych.

Koncerty, jak koncerty, ale na żywo większość wokalistów wypada blado w porównaniu do studyjnych wydawnictw (np. Tom Araya albo James Hetfield).

A to mów, że chodzi o wydawnictwa studyjne... Ja tu mam nie lada zagadkę do rozwiązania, a ty dopiero teraz podpowiedź podrzucasz. Dzięki wielkie

Offline

 
  • Index
  •  » Newsy
  •  » Recenzja płyty: Overkill - The Grinding Wheel (2017)
Copyright 2017 jaros218 & Spawacz & Ziomaletto

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Hotely Chipping Campden